Call Center od kuchni.

Hej, hej hej, ja nazywam się Wojtek i w sumie dawno chciałem się zabrać za coś podobnego, ale jakoś nigdy nie było na to czasu. Generalnie ostatnio do głowy wpadł mi, hmm można to nazwać pomysł ? że dlaczego by nie napisać raz na jakiś czas właśnie czegoś takiego, tylko z wcześniej z wymyślonym ”scenariuszem” oczywiście nazwanie to scenariuszem to raczej pół żartem, pół serio. Chodzi o sam sposób przedstawienia tego co mam do powiedzenia, nazwijmy to ”historia mojego życia” coś w stylu, dlaczego ja, albo trudne sprawy, ta tylko skąd ty znasz takie programy, przecież ich nikt nie ogląda, serio ? kiedyś trzeba się przyznać się do tego przed sobą, że każdy widział chociaż jeden odcinek i go nawet zaciekawił.

A więc, tak wiem, nie zaczyna się w ten sposób zdania, ale kto mi zabroni ? A więc, dziś chciałbym wam przedstawić właśnie coś w stylu historii mojego życia, a mianowicie zawodem jakim się zajmuje od jakiegoś roku, nie wiem w sumie czy to poprawna forma, ale mniejsza. Generalnie chodzi mi o zawód, który nie jest za bardzo lubiany a też nie każdy tak pracował a interesuje go, jak o wygląda od środka i jak to wygląda z wynagrodzeniem, chodzi mi oczywiście o prace na tak zwanej słuchawce, czyli w Call Center, pracowałem w dwóch w CC, jeden był to projekt sprzedażowy Play, w prywatnej firmie. Drugi to infolinia energetyki i to akurat była firma państwowa, aktualnie znów powróciłem do projektu sprzedażowego i pracuje mi się na nim, jak najbardziej przyjemnie, ale zacznijmy od początku. Do w CC w sumie trafiłem przypadkiem, tak wiem to może brzmieć trochę dziwnie, ale w sumie faktycznie tak było.

Przeprowadziłem się z domu do Wrocławia i szukałem na szybko pracy, żebym mógł się utrzymać i przy okazji coś do zjedzenia kupić. Po rozmowie, z miła Panią dostałem informacje, że prace zaczynam dopiero za ponad tydzień, ponieważ muszą uzbierać większą liczbę osób do tego, jak Pani rekrutująca nazwała ”projektu sprzedażowego” wtedy kompletnie nie wiedziałem, co ta osoba do mnie rozmawia, ale udałem, że coś zrozumiałem i czekałem na ten dzień, w którym ta praca się rozpocznie. I Dokładnie w środę 16 Grudnia 2015 roku rozpocząłem  szkolenie jednak a nie prace w moim pierwszym CC, i wtedy przy okazji dowiedziałem się, że za szkolenie jest płacone po przepracowanych trzech, albo dwóch miesiącach i nie od razu tylko jest to w formie dodatku do wypłaty. Nie ukrywając trochę się przyłamałem, ale jakoś to przeżyłem i siedząc sam z człowiekiem, który nazywał się trenerem wewnętrznym czekaliśmy na resztę ludzi, żeby rozpocząć to szkolenie. Po 20 minutach zjawiła się jedna osoba, przywitała się z nami i okazało się, że z 15 osób, które miałby być na szkoleniu zjawiły się tylko dwie, ja i Adrian, który od razu przy przywitaniu wygłosił dumnie ”studiuje prawo”, ale wracając do samego szkolenia i formy w jaką ono było prowadzone, ale zanim to, szkolenie zazwyczaj trwa 5 dni i 6 dnia w poniedziałek, osoby ze szkolenia siadają na słuchawce i rozpoczynają swoją ”przygodę” w branży call center. Ale z racji tego, że na tym szkoleniu byłem ja i Adrian (student prawa) to szkolenie trwało trzy dni, od środy do piątku i poniedziałek o 9 przedstawili nam system, naszego ‚menadżera’ Kamila, później zwanego Adasiem. Przesympatycznego gościa, z którym dobrze się pracowało czy nawet rozmawiało o pierdołach. Wracając do tematu, bo znowu uciekam od głównego wątku, stres który odczuwałem przy pierwszym wykonanym połączeniu był straszny, a co jeśli będzie się ktoś darł, a co jeśli coś zrobię źle i mnie od razu wywala, przecież potrzebuje kasy i tej pracy. Na szczęście nie było aż tak źle, ale niestety pojęcie ludzi o pracy w ten sposób jest mały, mały bardzo i przeważnie myślą, że taki pracownik, konsultant tu również, jak zwał tak zwał. Nic innego nie robi tylko przez 8 godzin siedzi i myśli, jak tu im przeszkodzić. Rzeczywistość, jak zawsze wygląda o wiele inaczej, a mianowicie tak. Przychodziłem do pracy, przeważnie na 9 rano, w przypadku drugiej zmiany to 13 i wtedy kończyłem o 21. Echh i znowu odbiegam, ale wracając, włączacie komputer, logujecie się do ”systemu” i czekacie na połączenie a one wpadają czasem nawet co 2s, więc na 8 godzin pracy czasami wpadało mi po 300-400 połączeń z czego np 3 to były umowy, czyli rozmowy dłuższe niż 20s i wbrew pozorom praca nie jest wcale łata, po pierwsze martwicie się, żeby te umowy wpadły, bo jednak ”góra” goni o wynik a po drugie mówicie tą sama formułkę w ciągu dnia ponad 200 razy.. po dwóch miesiącach, jak dzwonił ktoś do mnie to, jak odebrałem to reagowałem, jak pies Pawłoła, tzn. Dzień Dobry nazywam się Wojciech Zawadzki, dzwonie do Pani… i tak dalej i tak dalej. W najbardziej skrajnych przypadkach podpisywałem umowę z klientem przez sen. Zanim przejdę do kolejnego CC, przedstawienie wam dokładnie, na czym zarabiają CC w naszym kraju. Przeważnie wygląda to tak, że dane CC ”siedzi” na jakimś projekcie, czy to sprzedażowym, infoliniowym, bądź na tzw. zapraszanie na na pokaz garnków. I znowu wracając do głównego tematu, tzn. do moich przemyśleń odnośnie pracy to sama praca w sobie, jak wcześniej wspomniałem do łatwych ani ciekawych nie należy. Gdyby nie ludzie, którzy w niej pracują, przeważnie otwarci, mili i idzie z takimi osobami porozmawiać i miło spędzić czas, między innymi na przerwie w pracy, po pracy czy na imprezie integracyjnej przy piwku. Przechodząc do drugiego CC, pracę w Play zakończyłem początkiem czerwca, gdyż stwierdziłem, że mam tego serdecznie dość, przynajmniej na tą chwile i szukam sobie czegoś innego, ale pech?

Hmm w sumie sam nie wiem, jak to nazwać chciał, że i tak trafiłem do kolejnego, tylko tym razem do firmy, która chwaliła się pewną pracą, rozwojem i stałą pensją, czyli najkrócej mówiąc na infolinie Energi. Przychodząc na pierwszy dzień szkolenia wyglądało ono całkowicie podobnie, jak to miało miejsce w Play, tylko tym razem na szkoleniu nie było dwóch osób, a tym razem nastąpił szał i było nas aż 10. Samo szkolenie do trudnych nie należało, jedyna różnica z porównaniu do play do wielka, powtarzam WIELKA ilość wiedzy do przyswojenia i wiadomo zdawanie testów, tylko tutaj już wprowadzony próg 80%, czyli jednak samo siedzenie i udawane, że się żyje nie przechodziło tam 😦 z jednej strony, bardzo dobrze, gdyż ta wiedza przydaje się bardzo już w samej pracy i nie raz ratuje ”tyłek” jeśli chodzi o samą w prace, tutaj adekwatnie to poprzedniej pracy, czyli nazwiemy najprościej w Enerdze. Za szkolenie płacono po przepracowanych 300 godzinach. Czyli, jeśli przepracowaliście miesiąc, to ten tydzień szkolenia łącznie z sobotą, chodziliście dla własnej przyjemności, bo za darmo.  zapomniałem wspomnieć, że tu szkolenie trwało właśnie 6 dni, 5 dni teorii i w sobotę ”praktyka” czyli zapoznanie z system itp.  I jak to często gęsto w życiu bywa nie zawsze, tak jak miało być. Już tłumaczę o co chodzi a mianowicie, pierwsze trzy dni po przebytym szkoleniu to 4 godziny pracy, a reszta to siedzenie z cała grupą szkoleniowa i słuchanie swoich rozmów i analiza błędów. Ostateczne szkolenie kończyło się, po tzw. odbiorze, czyli siedzieliście w pracy, podchodził do was trener i dzwonił do was z innego miejsca na sali i przeprowadzał rozmowę, którą oceniał i na podstawie tej punktacji mówił wam czy zdacie czy nie. Co niestety jest bardzo ważne, z tego względu, że jeśli odbiór był nie zaliczony to pracownik dalej był na ”szkoleniu” robił to samo co każdy inny konsultant, ale za ten czas było płacone dopiero po przepracowaniu 300 godzin (śmiech na sali trochę) z tej pracy zrezygnowałem stosunkowo szybko, ze względu na pracujących w nich ludzi, dla których nie miał znaczenia człowiek, tylko fakt, żeby hajsy się zgadzały a reszta w dupie. Rozumiem, że nie można dać wejść pracownikowi na głowę, ale w przypadku gdy osoba siedząca przy mnie dosłownie ledwo żyła (kaszel, gorączką, ból głowy, katar itp) czyli generalnie chora, po tym, jak zgłosiła to dyrektorce ta doradziła jej by poprosiła kogoś o tabletkę i pracowała dalej, w innym przypadku, jak ktoś poprosił o wolne 2-3 dni, bo właśnie zmarł mu ktoś z rodziny i chciał pojechać na potrzeb, to wymagali od pracownia aktu zgonu(tej sytuacji chyba nie muszę komentować).

I tak jak wspomniałem wcześniej obecnie od tygodnia pracuje na projekcie sprzedażowym i jak na tą chwile nie wyrobiłem sobie ogólnego zarysu, ani jakiegokolwiek zdania na temat tej firmy, może jak komuś się spodoba taki format moich wypocin to z chęcią po jakiś dwóch miesiącach opowiem akutalna sytuację z obecnego CC 🙂 A teraz na koniec, to co zyskałem pracując w CC. Na pewno pewność siebie, otworzyłem się na ludzi i na kontakt z nimi (poprzednio byłem introwertykiem) i na pewno moja samoocena bardzo wzrosła.

A na dziś to w sumie tyle, ja się żegnam
Do usłyszenia i życzę miłego dnia.


2 myśli w temacie “Call Center od kuchni.

  1. Mógłbyś opisać jakieś przygody z CC, połączenia zapadające w pamięć, ludzie których poznałeś -cos od siebie 😉 to blog jednej osoby czy pary? Asia bez obrazy ale Wojtka się lepiej czyta 😉
    Anyway jest kilka błędów językowych „ale mniejsza”. Uszczuplij Info na temat 1 CC łatwo się zorientować gdzie pracowałeś jak ktos ,na CC we Wro 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz